Życie w MATRIXIE jest lepsze?



Do napisania tego artykułu zmotywował mnie szereg wydarzeń i przypadkowo zdobytych informacji, które nie tylko mnie zszokowały, ale i zbulwersowały. Nastawiły mnie one antypatycznie do życia. Wniosły jakiś niepokój i lęk. Przestałam być pewna jutra i straciłam nadzieję. Nadzieję, że jeszcze gdzieś na tym świecie są dobrzy ludzie pod nazwą „politycy”, którzy pragną naszego wspólnego dobra. Nadzieję, na to, że świat staje się lepszy i łatwiejszy dzięki dzisiejszym technologiom. Nadzieję, na to, że moje dzieci kiedyś będą miały bogatszy, bardziej dostępny świat….ale  czy lepszy i łatwiejszy? 

Pod rozwagę chciałabym poddać w tym miejscu następującą tezę: Czy ludziom żyje się lepiej, kiedy nie wiedzą nic, albo wiedzą niewiele, czy tym, którzy wiedzą dużo, a na pewno więcej niż inni z zakresu życia społecznego, religijnego oraz politycznego?

Kiedy człowiek żyje w tzw. bańce mydlanej, wiele rzeczy nie dostrzega, nie chce dostrzegać, bądź nie ma czasu, by je dostrzegać. Żyjemy w takich czasach, kiedy nie mamy czasu i nie potrafimy produktywnie odpoczywać i korzystać z wolnego czasu. Cały czas mamy „coś” do zrobienia. Żyjemy w nieustannym biegu, przez co stajemy się niewolnikami czasu na własne życzenie. Dochodzi często do sytuacji, kiedy nie mamy nawet sił, aby ustalić, kim tak naprawdę jesteśmy, po co żyjemy i co jest naszą pasją, która pcha nas do życia. Omamieni wszechobecną propagandą, w telewizji, w internecie, otoczeni hejtem i nienawiścią, nachalnym marketingiem, trującym jedzeniem i powietrzem, nie jesteśmy w stanie czasem myśleć jasno i co najważniejsze – samodzielnie. Kiedy jednak przeciętny Kowalski/ska dowiaduje się o czymś, co podważa jego ułożony dawno w głowie obrazek życia pseudoidealnego, nagle okazuje się, że ta jego bańka mydlana pęka, powolutku, krok po kroku. Nagle uświadamia sobie, że to co wiedział, w co wierzył, lub wydawało mu się, że wierzy, co ludzie i media mu wmawiali jest NIEPRAWDĄ. Ten Kowalski, może niegdyś zabiegany, mało świadomy czegokolwiek, nagle zrozumiał, że w jego kraju wcale nie tworzą się tzw. „dobre zmiany”, że dany specyfik na odchudzanie wcale nie odchudza, a tuje wcale nie zdobią, tylko trują. Ten Kowalski dowiedział się, że w Szwecji ludzie masowo i to na życzenie dają się ogłupić i inwigilować chipami wszczepianymi podskórnie. Ten Kowalski nagle zauważył, że Bóg  jednak istnieje, a religia nie jest przeżytkiem dla starszych dewotek odmawiających paciorki w Kościele, że Polską wcale nie żądzą prawdziwi patrioci i wyznawcy Jezusa, lecz służalcy amerykańskich Żydów, którzy zdradzają swój naród za plecami swoich obywateli tworząc fałszywy obraz rzeczywistości. Ten Kowalski w końcu dowiaduje się od jakiegoś ta Snowden'a [polecam film], że żyje w dzisiejszym Truman Show, gdzie jego każdy ruch jest obserwowany, a w Chinach społeczeństwo tak już jest kontrolowane, że rząd potrafi w sekundzie zidentyfikować obywatela po jego ruchach, rysach twarzy montując setki tysięcy kamer w całym kraju. I trach, ciach, nagle ten Kowalski staje się nieszczęśliwy, zagubiony i samotny. Samotny, bo nie ma z kim o tym pogadać, ponieważ nikt mu nie wierzy i wyśmiewa jego tezy lub nie chce ich słuchać. Zagubiony, bo nie wie co z tą wiedzą dalej zrobić i co z nim i światem będzie w przyszłości. Nieszczęśliwy, bo w końcu traci przyjaciół, bliskich, od których sam się odsuwa, bo nie ma do nikogo zaufania. O ile lepiej mu się żyło, kiedy żył sobie w życiodajnym amoku, swego rodzaju matrixie. Kochał swoje życie, takim jakim go sobie wykreował. Kiedy nikt się nie wtrącał i nie zaburzał jego światopoglądu i obrazu rzeczywistości. Przynajmniej tak mu się wydawało….

Czy zatem lepiej wiedzieć, czy nie wiedzieć? Czy lepiej być głupszym (nie głupim), niż inteligentniejszym? Świadomym, niż mniej świadomym? Co dzisiaj jest prawdą a co kłamstwem? Za kim podążać, za kim iść? Te pytanie pozostawiam do rozważeniu każdemu, kto wybiega poza ramy swojego „ułożonego”, bezpiecznego –na pozór- ŻYCIA.

Projekty BALKONÓW, które KOCHAM! - INSPIRACJE

Ten, kto nie doczekał się jeszcze domu z pięknym, dużym ogrodem i mieszka może w małym, ale przytulnym mieszkanku z niewielkim balkonem, pewnie marzy o tym, by zrobić sobie taki mały azyl, odskocznię od pracy, czy nieustannego nieporządku i hałasu zafundowanego przez dzieci. Gdzieś, gdzie wieczorem, przy lampce wina usiądzie sobie z ukochaną osobą i będzie się po prostu relaksować w niewielkiej, ale świeżej i przytulnej przestrzeni na balkonie. Poniżej przedstawiam zatem wiele inspiracji na urządzenie balkonu, które uwielbiam! Są to moje perełki wyszukane w czeluściach Internetu ;)

I na co tu się zdecydować? hmmmmm....





















DREWNO we wnętrzach - najlepsze inspiracje

Każdy kto obserwuje nowe trendy w designie wnętrzarskim, zauważa rosnące zainteresowanie naturalnymi, minimalistycznymi i oryginalnymi projektami i dodatkami dedykowanymi do domów i mieszkań. Styl skandynawski już od jakiegoś czasu zdobywa serca tysiąca Polaków, którzy do niedawna w większości reprezentowali styl dosyć klasyczny, wyważony, a wręcz bezpieczny. Meble kupowane stricte z marketów, oferowane na masową skalę, to wydawać by się mogło pewniak i trochę łatwizna, i do tego za grube pieniądze. 

Dzisiaj jest troszkę inaczej. Dziś wielu z nas, w tym ja inspiruje się nieszablonowymi rozwiązaniami. Woli zrobić coś samodzielnie, po swojemu, poszperać na targach staroci, zaprzyjaźnić się ze stolarzem, czy po prostu kupić używany mebel i nadać mu nowe życie. Jest trudniej, ale piękniej i bardziej oryginalnie. Nie da się z tym dyskutować. Fajnie przecież mieć coś, czego nie mają inni, prawda? Coś, co może zaskoczyć i zaszyć się w pamięci na długo odwiedzających nas gości….Instagram na przykład jest kopalnią inspiracji jeśli chodzi o wnętrza. Przeglądając tysiące profili, można się zarazić, a wręcz uzależnić od bieli, szarości no i drewna...

Drewno to jak na razie u mnie główny element wykończenia wnętrza – to powrót do natury, coś co człowieka wycisza, pozwala przenieść się do nieskażonej strefy naszego życia, gdzieś gdzie oddycha się pełną parą, ale powoli i spokojnie. Dom, czy mieszkanie posiadający elementy, prawdziwego, surowego drewna, to dom do którego chce się wracać. Człowiek czuje się w nim zdrowszy. Idąc za moją miłością do drewna, postanowiłam zgromadzić w jednym miejscu najlepsze wg mnie drewniane inspiracje do domów i mieszkań. 
Przyda się to zarówno osobom, które planują budowę/ zakup swojego gniazdka, jak i tym, którzy chcą coś zmienić lub odświeżyć swoje dotychczasowe lokum. Drewno może tu okazać się strzałem w dziesiątkę, jeśli oczywiście komponuje się z pozostałymi elementami domu, czy mieszkania. Nacieszcie oczy i inspirujcie się !

Ps.Sukcesywnie będę tu dodawać, nowe, świeże znaleziska z kategorii drewno, także zachęcam do onserwowania mnie na bieżąco ;)


deccoria.pl



urzadzamy.pl


deccoria.pl


decor.net


pinterest.com


 restorationhardware.com


mandalacreations_com



 deccoria.pl

 insragram.com

 pineterest.com

Żeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce….


Nieprzeczytana książka leżąca gdzieś w szafie od roku, tysiące ‘ważnych’ zakładek w przeglądarce, czekające na twoją uwagę i czas, lista wypieków, które miały się znaleźć na twoim stole, spotkanie ze starymi znajomymi, które odkładasz od paru miesięcy…Ile tych wymówek masz jeszcze w swoim życiu, by realizować to co kiedyś/dziś sobie założyłeś?

No właśnie, dlaczego tak naprawdę ludzie odkładają sprawy na później (mniej lub bardziej ważne), nie kończą swoich działań, nie wykonują do końca założonego celu i porzucają go gdzieś w połowie jego realizacji? Lenistwo, brak motywacji, czy może wieczne wymówki?  Często są to osoby uzdolnione, pozornie zorganizowane, posiadające duże pokłady wiedzy i charakteryzujące się wysokim ilorazem inteligencji. A jednak to nie przekłada się na efektywność działań [moja obserwacja ludzi na studiach oraz w pracy]. Czy brak uporu w dążeniu do realizacji naszych zadań to po prostu wygoda, pozorna strefa komfortu, która nic od nas nie wymaga, żadnego wysiłku i dużego skupienia? A może to wypalenie życiowe? Po co przecież robić coś, czego nie musimy robić wcale? Przecież prościej jest włączyć telewizor lub komputer, miło sobie odpocząć, przy kominku i winku i tak sobie po prostu pasywnie spędzić czas. Po co się wysilać i to jeszcze po ośmiu godzinach ciężkiej harówki, po to żeby zrobić coś dodatkowo dla siebie, czy rodziny? Co to da? Kto da mi gwarancję, że to coś mi w życiu przyniesie dobrego?

Niechętnie, ale muszę się przyznać, że ostatnio przeżywam taki okres w swoim życiu. Niby chcę coś zrobić, co od dawna planowałam, ale ciężko mi się zmotywować do działania bo… [tu moje wymówki] ogranicza mnie praca, wychowanie dziecka, zmęczenie, brak widocznych efektów dotychczas zrealizowanych działań, brak ekwiwalentu pieniężnego za mój wysiłek, świadomość, że są inni, lepsi ode mnie, przekonanie, że nie ma to sensu, bo po co mi niepotrzebna krytyka rodziny, znajomych, męża, przecież jest tyle innych, ‘ważniejszych’ rzeczy do zrobienia jak mycie garów, czy pójście na zakupy...Tak, mam mnóstwo wymówek, które hamują mnie przed działaniem i działają na moją niekorzyść (mam wrażenie, że to nie tylko ja). Wymówki te po prostu ciągną mnie w dół, zamiast rozwijać. I w konsekwencji dotyka mnie frustracja, niepokój i wieczne niezadowolenie…na własne życzenie.

Często także pozwalam na to, aby różne rzeczy rozpraszały moją uwagę i w rezultacie odkładam dużo rzeczy na później – a to telewizja, internet, media społecznościowe, domowe porządki, „ważny telefon” od siostry itd. Ale hola, hola…Dzisiaj jednak postawiłam z tym skończyć! Koniec z usprawiedliwianiem siebie i swojego nieudacznictwa ( inaczej tego nie nazwę). Przecież ludzie sukcesu, działają mimo zmęczenia i wbrew opiniom innych, nie zawsze im się wszystko chce, ale mimo to, idą do przodu. Nie pozwalają nikomu, ani niczemu powstrzymać ich przed działaniem. Mają w sobie dużą dozę pozytywnej energii, a porażka ( ta tymczasowa) motywuje ich tylko bardziej do osiągnięcia, pozornie niemożliwego celu.

A może tak wypróbować technikę Matta Cuttsa – czyli przez 30 dni robię dokładnie to samo, aż do momentu, kiedy stanie się to nawykiem. Może to być codzienne czytanie książki, 30 minut ćwiczeń, czy napisanie jednego artykułu dziennie na bloga. Cokolwiek, byleby konsekwentnie.  Działa? A no działa. Coś co staje się nawykiem, jest łatwiejsze do wykonania, zaczynasz to nawet lubić i robisz to nawet nie uświadamiając sobie, że może to być męczące.

Dla tych, co nigdy nie słyszeli o metodzie Matta Cuttsa polecam się trochę zainspirować ( link do filmu CLICK



Jest jeszcze jedna, zasadnicza sprawa, o której może wiesz, ale nie zdajesz sobie na co dzień z tego sprawy. Człowieka przed konsekwentnym działaniem hamuje przede wszystkim własna wyobraźnia, a raczej wyobrażenie porażki, co w konsekwencji rujnuje go i paraliżuje. Nastawienie ludzi związane jest bezpośrednio z tym co sobie wmawiamy w naszej własnej głowie. Myśli zależą też w dużej mierze od naszego otoczenia, ludzi z którymi mamy do czynienia, pracy, zdrowia, czy po prostu obecnej sytuacji. Ważne jest więc, by unikać destrukcyjnych ludzi i otoczenia.

Czas najwyższy uświadomić sobie, że to my kreujemy swoje życie, tym co myślimy i co robimy, kogo się słuchamy, czy też nie.  Albo dasz się zbojkotować pesymistycznym myślom, albo wyjdziesz im naprzeciw, wbrew temu co chcą inni. To takie proste, ale dla wielu trudne.

Samorozwój wymaga czasu i poświęcenia. Wiem, że nie masz czasu, brakuje ci go dla rodziny, a co dopiero dla siebie? Ale przecież możesz poświęcić te 30 minut dziennie dla siebie i swoich marzeń, tak czy nie?  Myśl po prostu pozytywnie, a przyciągniesz pozytywne rzeczy i sytuacje, olewaj niepotrzebne docinki ze strony znajomych, rodziny, czy nawet obcych tobie ludzi. Oni chcą byś się tym przejmował, bo tylko wtedy mają cię w garści. Olej to i działaj po swojemu, jak ci rozum i serce podpowiada. Owszem, warto wysłuchać zdanie innych, ale w konsekwencji rób co ty uważasz za słuszne! Szkoda twojej energii na siłowanie się z drugą osobą i tłumaczenie jej dlaczego tak a nie inaczej, czemu postanowiłeś wyruszyć w samotną podróż, czy nagle zmieniłeś pracę, lub kierunek studiów. Co to kogo obchodzi? Ty czujesz co jest dla ciebie najlepsze, nie kto inny. MOJA RADA: Nie mów nic nikomu, tylko działaj! Po co ci ludzie, którzy z zazdrości, lub pozornej pomocy twojej osobie, będą ci mieszać w głowie, tak, że w końcu zarzucisz swoje działanie na ‘amen’?

Rób to co mówi ci twoja intuicja, bo tylko my wiemy z czego czerpiemy najwięcej radości w życiu, choćby to było ‘nieosiągalne’ w twoim odczuciu na ten moment. Im więcej kroków podejmiesz do realizacji swojego celu, tym szybciej zaczniesz myśleć, że wszystko możesz, ale ciężką i efektywną pracą. Nie liczysz chyba na to, że jak założysz ładnego bloga, dodasz tam kilka artykułów i tak sobie będziesz czekać,  to zyskasz nagle, ot tak setki tysięcy odsłon? Że nie wychodząc z domu znajdziesz nagle miłość swojego życia? Że pracując na etat, będziesz zarabiać 100 000 zł miesięcznie? No tak to nie działa, chyba, że masz niesamowitego farta w życiu.


Podsumowując. Wykonuj codziennie proste działania, a twoja motywacja znacznie się zwiększy z dnia na dzień:

ü patrz optymistycznie na świat, nawet jak ci się on wali na głowę.
ü myśl o swoim celu nieustannie, codziennie, jak najczęściej się da.
ü poczuj realizację tego założenia całym sobą, wyobrażaj sobie, że już go masz w swoich rękach.
ü dąż do celu cały czas, mimo trudności i niechęci, pomimo co mówią ci media, ludzie czy twoje własne niekonstruktywne myśli.
ü spisuj swoje małe kroki na kartce, zaglądaj do nich codziennie, jeśli trzeba przyklej je sobie przy łóżku, żeby je utrwalać i odfajkowuj te zrealizowane, a przyjdzie ulga i zadowolenie.
ü bądź konsekwentny i uczciwy w tym co robisz. Stawiaj nowe kroki codziennie, a przynajmniej tak często, jak tylko możesz
ü nie mów nikomu o swoich zamiarach, dowiedzą się w odpowiednim czasie.

Wtedy i tylko wtedy wygrasz sam ze sobą i pozbędziesz się nawyku odkładania swoich spraw na później. Mówię to na podstawie obserwacji ludzi, którym w życiu dużo się udało osiągnąć, a także na podstawie własnego doświadczenia. Mi jeszcze trochę brakuje, ale ten trop myślenia daje mi codziennego kopa, żeby jeszcze więcej osiągać. Oczywiście, nie zabijaj się za wszelką cenę, jeśli dany cel, dana sprawa nie jest tego warta, jeśli twoje zdrowie, siły ci na to nie pozwalają, albo cel faktycznie nie jest możliwy do zrealizowania ( bycie sławnym piosenkarzem, kiedy nie umiesz śpiewać), to odpuść. Nic na siłę. Odpoczynek też jest ważny i czas spędzony z rodziną. Należy tylko znaleźć ten balans pomiędzy pracą, a pasywnym spędzaniem czasu. Nie denerwuj się na siebie, jeśli coś nie jest w zasięgu twoich rąk już teraz. Bądź cierpliwy i ciesz się z tego co masz tu i teraz. Sam zobaczysz, że kiedyś nadejdzie odpowiedni moment, w którym będziesz tam gdzie chcesz być (jeśli faktyczne jest to zgodne z tobą). Pozytywne sytuacje same pojawią się w twoim życiu i podpowiedzą ci, że to jest ten czas. Twoje 5 minut.

Życzę ci szczerze powodzenia w dążeniu do osiągnięcia Twojego celu! Im więcej będzie zadowolonych ludzi w naszym -na razie zakompleksionym i zazdrosnym - społeczeństwie, tym lepiej nam wszystkim będzie się żyło. Wystarczy ciężka praca, wiara w siebie i swoje możliwości oraz upór i konsekwencja w dążeniu do swojego celu. Wtedy, prędzej czy później na pewno zdobędziesz szczyt, na który tak uparcie się wspinasz!
Jeśli masz jakieś, inne wskazówki, swoje doświadczenia na temat motywacji do działania, zachęcam do komentowania ;)

Natalia J





RESTAURACJA BEKSIEN - RECENZJA

Będąc pierwszy raz w restauracji Beksien, po spróbowaniu pierwszego dania, byłam spokojna, że przy kolejnych będzie tylko lepiej. No i było. Kuchnia na światowym poziomie, których próżno szukać tylko w Australijskim Master Chefie. Okazuje się, że nasz piękny kraj, też ma wiele do zaoferowania jeśli chodzi o dania na poziomie kuchni francuskiej i nie tylko. W daniach nie brakuje równowagi smaków, połączenia kwaśności, słodkości i chrupkości. Widać i czuć, że dania gotowane są z wysoko jakościowych, ekologicznych produktów, więc człowiek ma poczucie, że nie dość, że smakuje wytworne i smaczne dania, to jeszcze z korzyścią dla zdrowia. Czegóż chcieć więcej? Sama staram siebie ( a także moją rodzinę) żywić zdrowo i smacznie, więc tym bardziej doceniam kunszt i poświęcenie właściciela lokalu względem wykonywania wszystkich dań w restauracji Beksien.

Kurzach i właściciel restauracji Beksien to Bartosz Gadzina. Lokal prowadzi od marca 2014 roku.  Zakochany w naturalnej i prawdziwej kuchni, pasjonat lokalnych i krajowych produktów, doświadczenie zdobywał w restauracjach brytyjskich i francuskich, wciąż rozwijający swoje umiejętności, w swojej własnej kuchni jest bezkompromisowy. Zdobywał doświadczenie w takich restauracjach jak Chewton Glen Hotel, Whitley Ridge czy Terravina Gerarda Basset wyróżniane przez przewodnik Michelin. Liczne staże w restauracjach należących do prestiżowej organizacji Relais & Chateaux, między innymi w Fat Duck Hestona Blumenthala nakreśliły charakter jego własnej kuchni.

Nasze wrażenia

Restauracja faktycznie kameralna, nie odstrasza przepychem i ekskluzywnością. Wystrój spokojny, wyciszony. Obsługa bardzo przyjemna, nienachalna jak to bywa w wielu restauracjach. Ogólnie czas tam spędzony miło i naprawdę wyszliśmy z niego z uśmiechem na twarzy – to zapewne zasługa przede wszystkim szefa kuchni, który zadowolił nasze kubki smakowego do tego stopnia, że z pewnością powtórzymy tę Beksien’owską podróż kulinarną.

Co degustowaliśmy?

Oj, same pyszności! Nasze pierwsze kulinarne doświadczenie w tym lokalu rozpoczęliśmy od degustacji składającej się z 5 dań ( 2 przystawki, 2 dania główne i deser – porcje dzielone na dwa talerze). A były to mianowicie…

PRZYSTAWKA NR 1:

Marynowany w occie jabłkowym śledź bałtycki, pasta z bałtyckich szprotek, smażona szalotka, żytni domowy chleb.

Kwintesencja śledzia, najlepszy jaki jadłam. Pasta ze szprotek delikatna, wyrazista i kremowa.

PRZYSTAWKA NR 2

Nadziewane pieczonym selerem pierogi, kremowy owczy ser, chutney cebulowe i olej z zielonej cebuli

Najlepsza przystawka i tym samym pierogi w polskiej wersji jakie dotąd jadłam. Na pewno będzie to moje stałe danie w tej restauracji, za które w mojej opinii należy się gwiazdka Michelin.

DANIE GŁÓWNE NR 1

Powoli duszone w czerwonym winie policzki wołowe, gołąbek z kaszy gryczanej i kapusty, krem czosnkowy, ciemny sos.

Rozpływające się w ustach policzki wołowe, wyrazisty sos na bazie czerwonego wina i gołąbek to danie, którym nie dość, że można się najeść, to jeszcze nasze kubki smakowe po prostu zwariują.

DANIE GŁÓWNE NR 2

Smażony, lokalnie hodowany jesiotr, ziemniak rosti, por, sos gribiche


Dawno nie jadłam tak wyrazistej i domowej ryby. Danie godne uwagi, choć policzki chyba królują.

DESER

Czekoladowa „krówka”, domowe lody waniliowe, prażone migdały.


Eleganckie wydanie domowej krówki, do tego chrupki dodatek w postaci prażonych migdałów i lody, które przełamują słodki smak krówki. Ten deser na pewno zakończy waszą kolację w tej restauracji z fanfarami i dużym uśmiechem na twarzy. Dostarczy wam przede wszystkim odpowiedniej ilości słodyczy i endorfin.  

Zapraszam szczerze do odwiedzenia restauracji Beksien
Natalia :)

DANE KONTAKTOWE:

BEKSIEN - RESTAURACJA,
 43-300 BIELSKO-BIAŁA
UL. PIWOWARSKA 4
TEL. +48 / 789 354 557

STRONA WWW: http://www.beksien.pl/
Bielsko







WERANDA - przytulne miejsce na wyciszenie - INSPIRACJE

Weranda to część domu, którą życzyłabym sobie mieć w swoim własnym. Czy się uda, zobaczymy J Na ten moment lubię zbierać inspiracje i pomysły na urządzenie takiej przytulnej, klimatycznej werandy, której domownicy i goście nie będą chcieli tak łatwo opuścić. Poniżej moje perełki wyszukane w czeluściach internetu. Na blogu będą się pojawiać sukcesywnie nowe, piękne dla oka i praktyczne werandy oraz inne elementy domowego azylu. Także nie zapomnij śledzić mnie na bieżąco ;)



























ZOBACZ TEŻ MOJE KULINARNE WYCZYNY NA INSTAGRAMIE :). Obsługiwane przez usługę Blogger.