Pokazywanie postów oznaczonych etykietą WSZYSTKIE WPISY. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą WSZYSTKIE WPISY. Pokaż wszystkie posty

Życie w MATRIXIE jest lepsze?



Do napisania tego artykułu zmotywował mnie szereg wydarzeń i przypadkowo zdobytych informacji, które nie tylko mnie zszokowały, ale i zbulwersowały. Nastawiły mnie one antypatycznie do życia. Wniosły jakiś niepokój i lęk. Przestałam być pewna jutra i straciłam nadzieję. Nadzieję, że jeszcze gdzieś na tym świecie są dobrzy ludzie pod nazwą „politycy”, którzy pragną naszego wspólnego dobra. Nadzieję, na to, że świat staje się lepszy i łatwiejszy dzięki dzisiejszym technologiom. Nadzieję, na to, że moje dzieci kiedyś będą miały bogatszy, bardziej dostępny świat….ale  czy lepszy i łatwiejszy? 

Pod rozwagę chciałabym poddać w tym miejscu następującą tezę: Czy ludziom żyje się lepiej, kiedy nie wiedzą nic, albo wiedzą niewiele, czy tym, którzy wiedzą dużo, a na pewno więcej niż inni z zakresu życia społecznego, religijnego oraz politycznego?

Kiedy człowiek żyje w tzw. bańce mydlanej, wiele rzeczy nie dostrzega, nie chce dostrzegać, bądź nie ma czasu, by je dostrzegać. Żyjemy w takich czasach, kiedy nie mamy czasu i nie potrafimy produktywnie odpoczywać i korzystać z wolnego czasu. Cały czas mamy „coś” do zrobienia. Żyjemy w nieustannym biegu, przez co stajemy się niewolnikami czasu na własne życzenie. Dochodzi często do sytuacji, kiedy nie mamy nawet sił, aby ustalić, kim tak naprawdę jesteśmy, po co żyjemy i co jest naszą pasją, która pcha nas do życia. Omamieni wszechobecną propagandą, w telewizji, w internecie, otoczeni hejtem i nienawiścią, nachalnym marketingiem, trującym jedzeniem i powietrzem, nie jesteśmy w stanie czasem myśleć jasno i co najważniejsze – samodzielnie. Kiedy jednak przeciętny Kowalski/ska dowiaduje się o czymś, co podważa jego ułożony dawno w głowie obrazek życia pseudoidealnego, nagle okazuje się, że ta jego bańka mydlana pęka, powolutku, krok po kroku. Nagle uświadamia sobie, że to co wiedział, w co wierzył, lub wydawało mu się, że wierzy, co ludzie i media mu wmawiali jest NIEPRAWDĄ. Ten Kowalski, może niegdyś zabiegany, mało świadomy czegokolwiek, nagle zrozumiał, że w jego kraju wcale nie tworzą się tzw. „dobre zmiany”, że dany specyfik na odchudzanie wcale nie odchudza, a tuje wcale nie zdobią, tylko trują. Ten Kowalski dowiedział się, że w Szwecji ludzie masowo i to na życzenie dają się ogłupić i inwigilować chipami wszczepianymi podskórnie. Ten Kowalski nagle zauważył, że Bóg  jednak istnieje, a religia nie jest przeżytkiem dla starszych dewotek odmawiających paciorki w Kościele, że Polską wcale nie żądzą prawdziwi patrioci i wyznawcy Jezusa, lecz służalcy amerykańskich Żydów, którzy zdradzają swój naród za plecami swoich obywateli tworząc fałszywy obraz rzeczywistości. Ten Kowalski w końcu dowiaduje się od jakiegoś ta Snowden'a [polecam film], że żyje w dzisiejszym Truman Show, gdzie jego każdy ruch jest obserwowany, a w Chinach społeczeństwo tak już jest kontrolowane, że rząd potrafi w sekundzie zidentyfikować obywatela po jego ruchach, rysach twarzy montując setki tysięcy kamer w całym kraju. I trach, ciach, nagle ten Kowalski staje się nieszczęśliwy, zagubiony i samotny. Samotny, bo nie ma z kim o tym pogadać, ponieważ nikt mu nie wierzy i wyśmiewa jego tezy lub nie chce ich słuchać. Zagubiony, bo nie wie co z tą wiedzą dalej zrobić i co z nim i światem będzie w przyszłości. Nieszczęśliwy, bo w końcu traci przyjaciół, bliskich, od których sam się odsuwa, bo nie ma do nikogo zaufania. O ile lepiej mu się żyło, kiedy żył sobie w życiodajnym amoku, swego rodzaju matrixie. Kochał swoje życie, takim jakim go sobie wykreował. Kiedy nikt się nie wtrącał i nie zaburzał jego światopoglądu i obrazu rzeczywistości. Przynajmniej tak mu się wydawało….

Czy zatem lepiej wiedzieć, czy nie wiedzieć? Czy lepiej być głupszym (nie głupim), niż inteligentniejszym? Świadomym, niż mniej świadomym? Co dzisiaj jest prawdą a co kłamstwem? Za kim podążać, za kim iść? Te pytanie pozostawiam do rozważeniu każdemu, kto wybiega poza ramy swojego „ułożonego”, bezpiecznego –na pozór- ŻYCIA.

PODRÓŻE nie tylko KSZTAŁCĄ...


Jak dużo jest zwolenników podróżowania, tak ich przeciwników. Często spotykam się z opiniami osób, które krytykują innych, za to, że nie potrzebnie wydają mnóstwo pieniędzy na zwiedzanie świata, bo przecież co to wnosi do naszego życia? Podróżowanie jest przecież ulotne, na jedną chwilę, na teraz. Lepiej jest przecież oszczędzać na dom, na remont, na samochód, na rzeczy materialne, którymi można się cieszyć przez lata, a co nam dają podróże? 

A no bardzo dużo. Moim zdaniem, oprócz tego, że faktycznie podróże kształcą, to jeszcze wnoszą do naszego życia cenne, nowe doświadczenia, duże pokłady pozytywnej energii i inspiracje do lepszego, bogatszego życia, które normalnie nie odkrylibyśmy siedząc w domu przed TV. Jeśli chodzi o mnie, to nawet mały, weekendowy wypad za granicę napawa mnie nową, pozytywną aurą. Świat staje się wtedy piękniejszy, jestem lepszym człowiekiem, chce mi się więcej, dalej i mocniej! Żyję wtedy pełniej, uśmiecham się bez powodu, mam głowę pełną pomysłów i jestem bardziej otwarta do innych i odważniejsza niż normalnie. A tego wszystkiego przecież nikt nam już nie odbierze! Nikt nie odbierze nam wspomnień i motyli w brzuchu na myśl o miejscach, które odwiedziliśmy i o wspaniałych ludziach, które poznaliśmy.

Siedząc ciągle w jednym miejscu, gdzie monotonia towarzyszy nam każdego dnia, człowiek staje się prędzej czy później apatyczny, depresyjny, mało kreatywny i zdegustowany życiem. Zapomina w tym ciągłym biegu cieszyć się życiem, pięknem tego świata, a o to raczej NIE CHODZI w życiu, prawda?

Zauważyłam, że te negatywne opinie o podróżowaniu wyrażają głównie ludzie, którym dotąd nie udało się nigdzie wyjechać, bądź zazdroszczą tym, którym się to udaje, nawet kilka razy do roku i to jeszcze pracując w….Polsce :)  WTF? Łatwo jest krytykować. Moim zdaniem jest to swego rodzaju przykrywka emocji. Ci ludzie krytykujący innych – w tym przypadku za wydawanie pieniędzy na podróże - czują się z tym lepiej, sami się pocieszają i udowadniają sobie, że mają ‘świętą’ rację. Owszem, przyznaję, są tacy, którzy naprawdę nie lubią podróżowania, wolą faktycznie zostać w swoim małym, cichym azylu, bo czują się w nim bezpiecznie, bo boją się zmian i wyzwań. Są i tacy. Ja ich rozumiem, ale miło by było, gdyby ta grupa zrozumiała tych, którzy niekoniecznie wiążą swoje życie z przyziemnymi dobrami materialnymi i bezpieczeństwem w postaci domu ( który de facto prędzej czy później jest celem większości ludzi, nawet tych, którzy lubią część swojego budżetu poświęcić na zwiedzanie inspirujących miejsc na ziemi).
Ok, a co z tymi, którzy mówią : Ja mam jeszcze czas. Jeszcze zdążę się ‘napodróżować’. Teraz stawiam na oszczędzanie i dorobienie się czegoś w życiu, a podróżować będę później.

No ok, każdy czyni według siebie to co uważa za słuszne. Ale czy nie można pogodzić tych dwóch rzeczy jednocześnie? Przecież w dzisiejszych czasach możemy pojechać już prawie wszędzie za naprawdę małe pieniądze! Wystarczy poruszyć intensywniej głową, poświecić trochę czasu na wyszukanie tanich ofert transportu i noclegu w danym miejscu i działać! Można czekać aż się dorobisz. Owszem, można. Ale ile będzie trzeba na to czekać? Jak już zbudujesz ten wymarzony dom, czy kupisz mieszkanie, nagle znajdzie się kolejna wymówka, kolejny powód do oszczędzania. Być może pojawią się z czasem dzieci, więcej wydatków, więcej obowiązków i mało czasu, mniej energii, no i  mniejsze chęci do wszystkiego. Warto czekać? Tu niech sobie każdy odpowie na to pytanie sam. Ja osobiście (nie sugeruj się moim subiektywnym zdaniem)  uważam, że im wcześniej zaczniemy podróżować, tym lepiej. Można przecież zobaczyć dużo więcej miejsc na świecie przez 'całe życie', niż na przykład zaczynając podróżować w wieku 50. lat, kiedy już odchowamy dzieci, czy zdobędziemy wszystkie dobra i skarby tego świata.



A czy można podróżować z dziećmi?

Dla chcącego nic trudnego! W sieci istnieje mnóstwo blogów, które prowadzą realni podróżnicy. Te osoby dzielą się wskazówkami na temat podróżowania z dziećmi, nawet do najdalszych zakątków świata i nawet z mającym niespełna rok dzieckiem. Tak, wszystko jest realne.  A pieniędzy wcale nie trzeba mieć dużo, kwestia twojej organizacji i logistyki. Oszczędzając miesięcznie na podróże, z pewnością uda się zebrać niemałą sumkę na coroczne, niezapomniane i osobiście zorganizowane wakacje. Wystarczy tylko chcieć i działać.

Pamiętaj świat jest tak piękny i różnorodny, że szkoda by było nie zobaczyć go na żywo, choć w małej części.  'Pewnego dnia opuścisz ten świat, więc przeżyj swoje życie tak, by je zapamiętać'

Na koniec odsyłam Cię do piosenki, z której zaczerpnęłam ten cytat. Może w końcu odważysz się zmienić coś w swoim życiu, tak aby było ono bardziej kolorowe i bogatsze w nowe, lepsze doświadczenia. Tego Ci życzę!
 Żyj Pełniej. Piękniej. Bardziej!








NIEBO istnieje naprawdę!


Ostatnio natknęłam się na film, który mocno zakorzenił się w mojej głowie. Nie wiem czy jesteś wierzący, czy też nie, ale bez względu na twoje wyznanie religijne, polecam ci obejrzeć ten film oparty na prawdziwej historii. Film ten przedstawia historię chłopca o imieniu Colton, który podczas zabiegu operacyjnego na wyrostek robaczkowy odwiedził niebo ,pomimo, że jego serce nigdy nie przestało bić. Nie zdradzę ci teraz tej historii, gdyż nie byłbyś zainteresowany obejrzeniem filmu. Zdradzę ci tylko tyle, iż po jego obejrzeniu na pewno zmieni się Twoje podejście względem życia po śmierci. Historia ta być może zainspiruje Cię do lepszego, mądrzejszego życia. Może dzięki niemu zrozumiesz, że to co tu masz na ziemi, to naprawdę NIC, w porównaniu do tego, co możesz mieć w NIEBIE ;) - jeśli na nie zasłużysz oczywiście :)




Jeśli masz czas i ochotę, polecam przeczytać w pierwszej kolejności książkę „Niebo istnieje naprawdę”. Czyta się ją niezwykle lekko i płynnie. Ja ją przeczytałam jednym tchem w parę godzin.

Film o tym samym tytule możesz obejrzeć tutaj >>
Przyjemnego oglądania :)




Z tej kategorii polecam także film Bóg nie umarł część I i II. Obie rewelacyjne. Propozycja dla wierzących jak i ateistów. 


Czy istnieje jeszcze dzisiaj Prawdziwa Przyjaźń?



Odkąd przekonałam się, że dawna przyjaciółka - jeszcze z lat wczesno szkolnych - przestała tak naprawdę być dla mnie przyjaciółką, zaczęłam się zastanawiać, czy mam jeszcze szansę spotkać kogoś na tym świecie – choć jedną osobę- której zaufam jak rodzonej siostrze. Której będę mogła się szczerze zwierzyć ze wszystkich swoich wzlotów i upadków, radości i smutków. Zastanawiam się, czy jest jeszcze na tym świecie osoba, której będę bezgranicznie wierzyć, która mnie nigdy nie zawiedzie, będzie szczerze się cieszyć z moich sukcesów, a nie z porażek, szczerze powie mi prawdę, choćby tę najgorszą -nie obawiając się, że mnie skrzywdzi czy straci – która, nie będzie ukrywała swoich emocji, swojego prawdziwego ‘ja’, która będzie chciała się dzielić bezinteresownie  tym co ma, choćby miała niewiele. Czy jest ktoś taki, kto będzie wnosił pozytywną energię do mojego życia, a nie zabierał jej dla swoich korzyści, ktoś kto nie będzie udawał przyjaciela będąc ze mną, a za plecami obmówi, ktoś kto nie będzie zazdrościł, unosił się pychą i gniewem, a odznaczał się otwartością, skromnością, bezinteresownością i pokorą?

Wiem, że nie ma ludzi idealnych, sama taka nie jestem. Nie szukam perfekcyjnego kompana do życia, a jedynie osoby szczerej, prawdomównej, pełnej energii, której chce się żyć, nie porównuje  się do innych, nie irytuje gdy innym coś wychodzi, a jej nie i cieszy się tym co ma, zamiast na wszystko narzekać. Osoby, która nie będzie mi mówić na siłę jak mam żyć, ani też nie będzie całkowicie milczeć, kiedy będę potrzebowała rady, lecz powie mi otwarcie i szczerze, co z jej punktu widzenia byłoby w danej sytuacji najlepsze dla mnie – biorąc wszystkie czynniki i okoliczności pod uwagę.



Czy proszę o zbyt wiele?

Być może tak – jak na współczesne czasy. Chyba przecież każdy by tak chciał. Kto nie chciałby odnaleźć swojej pokrewnej duszy – oprócz partnera życiowego – do, której mógłby się w każdej chwili zwrócić kiedy tylko tego człowiek potrzebuje, nie mając wyrzutów, że to co powie zostanie wykorzystane przeciwko niemu – bardziej, lub mniej świadomie ? Kto tego nie pragnie? Być może samotnicy, osoby pozornie samowystarczalne, lub zamknięte na innych ludzi. Ale nie wierzę w to, że nawet takie osoby nie chciałby się od czasu do czasu zwierzyć szczerze komuś, tak po prostu, bez żadnych wyrzutów sumienia.

Ale czy są jeszcze tacy ludzie na tym świecie?

W dobie nowych mediów i technologii, kiedy każdy biega za swoim cieniem, nie mając czasu tak naprawdę zastanowić się nad sobą i swoją najbliższą rodziną, a czas wypełnia jedynie na odfajkowanie kolejnych zadań, które są rutyną w codziennej gonitwie, nie ma opcji na zadbanie o dodatkowe, ‘obce’ osoby i zadręczanie się ich problemami, kiedy sami mamy ich aż nadto. Przecież zamiast spotykać się fizycznie ze znajomymi, czy nawet rodziną, można dzisiaj porozmawiać z nimi interaktywnie, widząc ich przed ekranem naszego komputera. Wielu z nas więc rezygnuje z przyjemności wypicia kawy ze znajomym i spojrzenia mu prosto w oczy bez żadnych barier technologicznych. Owszem technologia jest nam potrzebna i doceniam jej ciągły rozwój. Z drugiej zaś strony mocno narusza ona nasze relacje międzyludzkie, co z czasem przekłada się na zaniedbywanie naszych rodzin i znajomych. Non stop skarżymy się, że brak nam na wszystko czasu, tłumacząc to nadmiarem obowiązków i właśnie brakiem czasu. 

Pytanie jest jednak takie: Czy można zrezygnować z wieczornego seansu filmowego lub przeglądania w sieci zdjęć znajomych, na rzecz spotkania? Myślę, że można. Jest tyle niepotrzebnych zajęć, które tak naprawdę zabijają nasz czas, a które moglibyśmy zastąpić tymi bogatszymi doświadczeniami, jak wypad w góry ze znajomym, czy prosta kolacja przy winku w doborowym towarzystwie. Zgadzam się jednak z tym, że można mieć przyjaciół, dobrych znajomych utrzymując z nimi kontakt głównie za pomocą środków masowej komunikacji. Tak, da się, ale trzeba naprawdę dbać o ciągły kontakt z tymi osobami. Najczęściej to wygląda tak, że po jakimś czasie dana znajomość się po prostu zatraca, zwykle z winy jednej ze stron, której – jak się potem okazuje – wcale nie zależało aż tak na tej znajomości. Takie osoby trzeba faktycznie ignorować i nie zaprzyjaźniać się z nimi na siłę.




Konkluzja

Tak, wierzę, że są jeszcze gdzieś osoby, które są podobne do nas samych, myślą podobnie, zachowują się podobnie i wyznają podobne wartości jak my. Zwykle zakochując się, czy przyjaźniąc z ludźmi wybieramy właśnie takich, którzy są do nas podobni, mają zbliżony temperament i osobowość. Jeśli odnajdujemy takie osoby, to tak jakbyśmy w części odnaleźli siebie. To wielkie szczęście, dlatego trzeba o nie dbać na każdym etapie swojego życia. To rzecz nieprzeceniona. PRZYJAŹŃ, obok miłości to jedna z najważniejszych wartości na tej Ziemi, której nikt sobie nie kupi, choćby posiadł wszelkie dobra tej planety. A jeśli mowa o bogactwie, wielką sztuką jest pozostać tą samą osobą, o wielkim i skromnym sercu będąc zamożną osobą. Mówi się, że pieniądze zmieniają – zgadzam się. Widziałam wielokrotnie w swoim życiu osoby, które zmieniły się negatywnie pod wpływem pieniędzy. Spotkałam na szczęście i  takich, którzy mimo dostatku, traktowali wszystkich na równi, tak samo, zanim stali się bogaci i co ważne nie wywyższali się swoim bogactwem. Takich ludzi cenię najbardziej.



Jeżeli nie spotkałeś jeszcze prawdziwej przyjaźni, życzę Ci abyś ją spotkał w swoim życiu, tak szybko jak to możliwe, czego i sobie oczywiście życzę :)



TENERYFA - wyspa naprawdę SZCZĘŚLIWA!




W końcu, po 10 latach i to w dodatku w przeddzień moich 30. urodzin udało mi się wraz z mężem i 11-miesięcznym synkiem odwiedzić ponownie piękną i pełną zróżnicowanej roślinności Teneryfę. Krajobraz wyspy jest ogólnie bardzo urozmaicony – od suchego, mocno turystycznego południa, poprzez górzyste centrum z księżycowym, wulkanicznym krajobrazem, aż po głęboko zieloną północ, z bujną roślinnością. Poszczególne regiony Teneryfy charakteryzują się odrębnym mikroklimatem – pogoda może zmieniać co kilka kilometrów. Na południu wyspy jest z reguły cieplej i bardziej słonecznie, na północy zbierają się chmury i jest raczej wilgotno. Nasz wylot na Teneryfę miał miejsce dokładnie 8.marca 2016 z lotniska Katowice – oczywiście z lekkim opóźnieniem (2 h). Tego samego dnia, późnym wieczorem dotarliśmy do hotelu Barcelo Varadelo – które poleciła nam nasza koleżanka, pracująca niegdyś w biurze podróży, które wybraliśmy ( nie będę tu reklamować). Ku naszemu pozytywnemu zaskoczeniu, hotel okazał się bardzo przyjazny nam, jako rodzinie. Przestronny apartament z oddzielną sypialnią, salonem i aneksem kuchennym to więcej niż oczekiwaliśmy. Kuchnia okazała się dla nas ratunkiem, bo mały jadał jeszcze obiadki ze słoiczków, a jak wiadomo, wiele hoteli, nie posiada w swojej ofercie aneksu, więc przygrzewanie lub też przygotowywanie samodzielnych posiłków nie jest zwykle tak proste. Generalnie, jeśli miałabym polecić swoim znajomym i rodzinie ten hotel, zrobiłabym to bez wahania. Z resztą mam ciszą nadzieję, że w przyszłości uda nam się ponownie tam udać, bo przyznaję, że w tej części Teneryfy zakochałam się od pierwszego wejrzenia będąc tam z moją siostrą, właśnie 10 lat temu. Były to nasze pierwsze – i jak obie zgodnie twierdzimy – najlepsze wakacje ! Pełne przygód i morza łez, spowodowanych śmiechem :) Tak nawiasem, ja z siostrą przebywałam wówczas niedaleko hotelu, w którym zatrzymaliśmy się z mężem, był to hotel Tamaimo Tropical – również przyzwoity, lecz na nieco niższym poziomie jak Varadelo.  Za to punkty widokowe okolicy przepiękne! (zdjęcia poniżej)








W tym poście skupię się jednak na opisaniu moich wrażeń z pobytu tegorocznego. Na początek muszę jednak zaznaczyć, że oboje z mężem jesteśmy zwolennikami organizowania podróży na własną rękę, jednak w tym przypadku wybraliśmy wygodę i łatwiznę, tudzież droższą opcję – podróż zorganizowaną przez biuro podróży. Był to dobry wybór jak się okazało, bo nie musieliśmy zajmować naszej głowy logistycznym organizowaniem każdego dnia, przede wszystkim jedzenia. Była to dla nas i wygoda i oszczędność czasu, biorąc pod uwagę naszego malucha, do którego trzeba się często dostosować, np. z drzemkami. Barcelo Varadero to trzygwiazdkowy kompleks hotelowy z pięknym widokiem na klify Los Gigantes, znajdujący się w południowo-zachodniej części Teneryfy, w miejscowości Plada de la Arena. Cały teren należący do hotelu jest obszerny i zadbany, a w marcu można liczyć na wiele przestrzeni jeśli chodzi o korzystanie z leżaków i basenów. 

HOTEL BARCELO VARADELO



To właśnie Hotel Barcelo Varadelo jak dotąd zachwycił nas najbardziej pod kątem kulinarnym, gdyż oferował swoim klientom codziennie niezwykle bogatą i zróżnicowaną kuchnię świata – nie tylko hiszpańską. Co ważne, jedzenie było zawsze świeże, gorące i co ważne naprawdę przepyszne. Można powiedzieć, że mimo, że restauracja przygotowana była w formie bufetu, to z pewnością był to bufet na poziomie naprawdę dobrej restauracji! Co nas szczególnie miło zaskoczyło, to bogactwo owoców morza i ryb. Zajadaliśmy się nimi dosłownie do ostatniego dnia naszego pobytu, bo wiadomo w Polsce  różnie bywa z dostępem do świeżych kalmarów, czy też mięsa z tuńczyka. Jak wspominałam wyżej, apartament, w którym gościliśmy określić można na bardzo dobry: czysty, schludny i jeśli tylko gość sobie życzy, codziennie sprzątany przez bardzo miły personel. Ogólnie cała obsługa hotelu okazała się bardzo sympatyczna :)   

OKOLICE I ZABYTKI 

Hotel, w którym się zatrzymaliśmy znajduje się w odległości około 30 kilometrów od miejscowości Playa de las Americas oraz około 45 kilometrów od lotniska Reina Sofia ( przejazd do hotelu trwał jakieś 40-45 minut). Jeśli chciałbyś zwiedzić całą wyspę, można skorzystać z komunikacji lokalnej, lub wypożyczyć samochód. Najbliższa, a jednocześnie bardzo klimatyczna plaża – oczywiście z czarnym, wulkanicznym piaskiem - oddalona jest od Barcelo Varadero o około 500 metrów. My odwiedzaliśmy ją niemal każdego dnia, po to przede wszystkim by „zachłysnąć się” zapachem oceanu Atalntyckiego i nacieszyć oczy pięknymi widokami. Opalanie odstawiliśmy na bok, ale o tym później. Co ciekawe, plaża ta już od 1987 roku, co roku otrzymuje prestiżowe wyróżnienie Błękitnej Flagi za zachowanie najwyższych standardów czystości wody, bezpieczeństwa i dostępności dla osób niepełnosprawnych, rodzin z dziećmi oraz zapewnienia higieny instalacji sanitarnych i ochrony środowiska. Takie wyróżnienie zatem o czymś świadczy.

 Poza lokalną plażą, Teneryfa ogólnie oferuje turystom wiele atrakcji począwszy od słynnego wulkanu Teide, doliny Masca, kończąc na atrakcjach stworzonych przez człowieka, czyli Zoo Loro Parque oraz Siam Park, czyli największy park wodny na Teneryfie.   

LORO PARQUE


My postawiliśmy na Loro Parque, resztę dni spędziliśmy w okolicach hotelu. Długo zastanawialiśmy się z mężem, czy wybrać wycieczkę objazdową, w tym na Teide, czy cały dzień w Loro Park. Tu zwyciężył rozsądek i dobro naszego dziecka :) Mniej zmęczony i zadowolony dzieciak, to dla nas wystarczające powody by wybrać właśnie to miejsce. Loro Parque okazał się strzałem w dziesiątkę! - poza drobnym incydentem związanym ze zgubieniem naszych wcześniej zakupionych biletów do Loro w autobusie, w dzień wyjazdu do parku :) . Na szczęście nasz miły rezydent wydrukował nam bilet jeszcze raz i było po sprawie. Jedynie co, cała wycieczka była wstrzymana o pół godziny i byliśmy jakby obiektem do śmiechu, bo oczywiście gapy, zgubiły bilet, a tak naprawdę to pan kierowca, zabrał nam go i nie oddał, ha ha . Ale to tak nawiasem.  Wracając do wycieczki, tak naprawdę przez cały pobyt w Loro, miałam wrażenie, że to nie nasz maluch się najbardziej cieszył tym wyjazdem, tyko my. Czuliśmy się jak takie małe dzieci w ZOO. Miejsce zjawiskowe, przepiękne, z mnóstwem dziwnych, mądrych a zarazem żartobliwych zwierzątek, które rozbawiły nas do łez. Najbardziej zapamiętamy te delfiny, papużki i orkę, i może wielkiego goryla, który przypominał człowieka, który obrażony jest na cały świat i ma go gdzieś :D.  Czy polecam Loro Parque. Zdecydowanie tak! Warto tam być choć raz w swoim życiu! Fotorelacja z Loro poniżej.   

UWAGA NA SŁOŃCE!  

Jest jeszcze jedna rzecz, o której trzeba wspomnieć – KLIMAT na Teneryfie. Klimat tej wyspy kanaryjskiej jest bardzo przyjemny dla wielu podróżników, bo nie odczuwają oni zbyt dużych upałów, jak przykładowo w krajach arabskich i nie ma tak zwanego ciężkiego powietrza, którym nie można praktycznie oddychać. Tu, na Teneryfie jest inaczej. Jest przyjemnie, wietrznie, ale i słonecznie, tak jak przystało na Kanary. Bywa jednak często, że słońce kanaryjskie okazuje się pułapką dla co niektórych podróżników, którzy nie zdają sobie spawy z realnego zagrożenia poparzeniami słonecznymi :)  Takimi podróżnikami okazałyśmy się niestety my z siostrą. To właśnie 10 lat temu, kiedy byłam po raz pierwszy na Teneryfie z siostrą, obie spaliłyśmy się do czerwoności już w pierwszy dzień  - co było dla nas zjawiskiem praktycznie rzadkim w przeszłości. Generalnie zajęło nam to około godzinę, w dodatku w godzinach mocno popołudniowych, kiedy wydawać by się mogło słońce odchodziło już na drzemkę. Jednak nie. Jak się potem okazało, nasze najbliższe 7 dni przeżywałyśmy w mękach, ale i śmiejąc się z siebie nawzajem do łez. Wiedziałam wówczas, że o wspaniałej opaleniźnie mogę zapomnieć, a spanie na plecach będzie w końcu moją pozycją ulubioną ( dotąd zupełnie nieskuteczną i nielubianą). Przestroga i nauka dla wszystkich jest jedna: Nie opalać się na Teneryfie bez filtrów ochronnych, ani przez chwilę! Najlepiej ograniczać słońce jak tylko to możliwe. Klimat tamtejszy należy pozornie do bardzo przyjemnych – „niepalące” słońce + „lekki” wiaterek = przyjazna aura do opalania i spacerowania.  Ale powtarzam, tylko pozornie. Już na drugi dzień nasz rezydent ostrzegał nas o skutkach głupoty ludzkiej związanej z opalaniem na Teneryfie. Szkoda tylko, że nie posiadłam tej wiedzy 10 lat temu :) Tak czy inaczej, uważajcie na słońce, bo możecie sobie nieźle zaszkodzić.   

PODSUMOWANIE   

Czy warto odwiedzić Teneryfę? …..Chyba zbędne pytanie….Jasne, że tak! Może jest tam na dzień dzisiejszy mnóstwo, może nawet za dużo Polaków, a tym samym notorycznych kradzieży – za które w większości ponoć najbardziej odpowiedzialni są właśnie Polacy (smutek) , ale jeśli podróżujemy z głową i rozsądkiem, nic nam nie grozi. Dokumenty i inne cenne rzeczy trzymać w hotelu, nie zostawiać wartościowych rzeczy w samochodzie i nie wychylać się wieczorami w jakieś nieprzyjemne zaułki. I tyle. Poza tym można się cieszyć w pełni atrakcjami jakie oferuje Teneryfa, a wbrew pozorom jest tego całe mnóstwo. Ci co mnie znają to wiedzą, że jeżeli chodzi o podróżowanie, mi wystarczą piękne widoki i zabytki, mili i inspirujący ludzie i oczywiście pyszna, lokalna kuchnia. Teneryfa na pewno po raz kolejny mi tego dostarczyła i mam nadzieję ją ponownie odwiedzić, wcześniej jak za 10 lat :)





















4 kroki do osiągnięcia SZCZĘŚCIA

Ile razy w swoim życiu powiedziałeś głośno lub w myślach: „ yyyy nienawidzę poniedziałków” ? No właśnie…Czy to nie jest tak, że sami wpędzamy się w pętlę narzekania, zdołowania i ciągle szukania winnych naszego nieszczęścia, nie dostrzegając przy tym tego co najpiękniejsze i najbardziej wartościowe? Dlaczego narzekamy? Czy to jest związane z brakiem poczucia szczęścia? Czym tak naprawdę jest szczęście?

Dla wielu z nas szczęście to posiadanie czegoś, o czym dawno sobie marzyliśmy, do czegoś kiedyś dążyliśmy przez lata. To osiągnięcie jakiegoś celu, typu zdobycie wielkiej fortuny, znalezienie partnera życiowego czy zakup wymarzonego samochodu. Co się jednak okazuje, te rzeczy tak naprawdę nie odzwierciedlają w pełni pojęcia szczęście. Szczęście to według mnie uczucie, które sami sobie nadajemy poprzez nasze wewnętrzne nastawienie. Nie ważne w jakim miejscu jestem, co posiadam i kim jestem w danym momencie, ważne jak podchodzę to tego stanu rzeczy i danej sytuacji.
Ja jako człowiek mam tak naprawdę do wyboru dwie opcje:

1.Będę wiecznie narzekać i nic z tym nie zrobię
2.Będę się cieszyć z tego co mam i powoli będę dążył do osiągnięcia lepszej pozycji w życiu, aby być jeszcze szczęśliwszym.
Problem jest w tym, że większość ludzi wybiera opcję nr 1, bo jest łatwiejsza, bardziej powszechna i wydawać by się mogło, że taka nasza, ‘polska’.  To narzekanie wiąże się zapewne z czynnikami kulturowymi, a także z ciągłym porównywaniem siebie do innych ludzi, czy państw, którym wiedzie się lepiej od nas samych. Tylko niewielki procent społeczeństwa nie przejmuje się i nie interesuje życiem innym ludzi, lecz skupia się na sobie i na realizacji swoich celów. Zastanów się jednak, czy to nasze otoczenie nie byłoby szczęśliwsze gdyby większość ludzi myślała właśnie w ten sposób ? Gdyby ludzie nie wtrącaliby się w nasze prywatne sprawy, gdyby przy tym nie zazdrościli, i nie czekali na czyjąś porażkę, a zamiast tego zajęli by się swoim życiem i skupialiby swój umysł i energię na tym co dobre, na tym co przyniesie im szczęście i dostatek? Bez względu na to, czy się z tym zgadzasz, czy nie, z pewnością energia i siła poświęcona na coś dobrego, zaprocentowałaby w przyszłości (prędzej czy później) pomyślnością i dobrem.



Jeżeli jesteś w takim punkcie, gdzie nie masz ochoty dosłownie na nic, na życie, na relacje z ludźmi, czy na prosty uśmiech, zapewne zastanawiasz się jak szybko zmienić ten stan umysłu – bo wszystko przecież rodzi się w głowie. Wszystkie nasze emocje, sukcesy, czy porażki, zdrowie lub choroby zaczynają się w naszym umyśle, który wysyła pozytywne lub negatywne wibracje. To jakie chcesz mieć życie w dużej mierze zależy od ciebie i właśnie od twojego nastawienia.
Oto 4 szybkie sposoby, na osiągnięcie większego poczucia szczęścia:

1.Określi dlaczego nie jesteś szczęśliwy
Zastanów się teraz, dlaczego czujesz się, tak jak się czujesz w danym momencie. Być może masz kilka powodów, przez które nie chce ci się żyć. Może masz pracę, która cię całkowicie wypala, może żyjesz w toksycznym związku, albo męczysz się z jakąś chorobą. Zastanów się w pierwszej kolejności co lub kto sprawia, że nie czujesz się nieszczęśliwy.

2.Zmień swoje podejście do życia i nastawienie

Powodów depresji, czy poczucia nieszczęścia może być tysiące. Ważne jest jednak to, jak ty sam będziesz odbierać obecną rzeczywistość. To twój wybór czy wstając z łózka będziesz już na wstępie narzekać na pracę, czy też pójdziesz do niej z zupełnie innym nastawieniem, bardziej pogodny, bardziej życzliwy. Możesz podjąć działanie: albo zostajesz tu gdzie jesteś, i nadal będziesz narzekać, albo poszukasz sposobów na poprawienie swojej sytuacji. Możesz wiecznie narzekać, że jesteś chory i słaby, że nie ma już dla ciebie ratunku, albo możesz uwierzyć w to, że znajdziesz  szybko sposób na wyzdrowienie, co w konsekwencji zaprowadzi cię do osiągnięcia zdrowia. Możesz to zrobić, ale zacznij od swojego nastawienia! Zobacz ile zidentyfikowano na świecie przypadków wyzdrowień, głównie dzięki pozytywnemu nastawieniu. Liczne badania na świecie udowodniły, że nasze myśli - czy to w postaci nastroju, przekonań, emocji, lęku czy depresji - mają bezpośredni wpływ na układ odpornościowy. Jakie nastawienie tobie towarzyszy zależy tylko od ciebie. Wyrzuć ze swojego słownika zdania typu:
„jestem za stary , by założyć swój biznes”
„już nie znajdę miłości swojego życia”
„nie uda mi się znaleźć lepszej pracy”
„jestem przegrany, nie ma dla mnie ratunku…” itd.
Uwierz w siebie i uwierz w to, że cokolwiek pragniesz, osiągniesz w odpowiednim momencie! Widocznie obecny moment, to nie ten właściwy. Wystarczy trochę poczekać, a zdobędziesz to o czym marzysz.

3.Przygotuj plan osiągnięcia szczęścia

Pewnie zadajesz sobie teraz pytanie: „Ale jak mam zmienić moje nastawienie, kiedy wokół mnie tyle większego lub mniejszego nieszczęścia ? Wszyscy wokół mnie narzekają i nastawiają mnie negatywnie”.  Usiądź i spisz na kartce to co cię denerwuje, co chciałbyś zmienić i zapomnij o tym co robią inni, co powiedzą inni. Po prostu z lewej strony wypisz to co jest teraz, co cię irytuje i smuci. Z prawej strony wypisz to, co sprawiłoby, że czułbyś się szczęśliwszy. Napisz to, co chciałbyś osiągnąć w najbliższym czasie.

4.Podejmij działanie i nie oglądaj się za siebie

W momencie kiedy już ustalisz dlaczego nie jesteś szczęśliwy, nastawisz swój umysł na osiągnięcie szczęścia i będziesz miał plan, jak go osiągnąć, zacznij od razu działać!  Zacznij codziennie wizualizować to, co chcesz mieć i wyobrażaj sobie, że już to masz. Unikaj także toksycznych i wiecznie narzekających ludzi maksymalnie jak to możliwe. Osiągnięcie szczęścia zapewne będzie naznaczone wyboistymi drogami. Na swojej drodze do sukcesu zapewne napotkasz wiele trudności, popełnisz wiele błędów, a także doznasz wielu rozczarowań. Grunt, aby wówczas się nie poddawać i iść dalej naprzód. Nie licz na to, że to twoje ‘wymarzone szczęście’ pojawi się z dnia na dzień. Trzeba czasu i cierpliwości, by go w pełni osiągnąć. Zanim jednak to nastąpi, to nie poddawaj się, nie załamuj i ciesz się tym, co masz teraz, a z każdej porażki wyciągnij same pozytywy.

„Pesymista widzi trudności w każdej okazji, optymista - okazje w każdej trudności”.
A pessimist sees the difficulty in every opportunity; an optimist sees the opportunity in every difficulty. (ang.)
Winston Churchill

Życzę ci samych pozytywnych myśli, wiary we własne możliwości i przede wszystkim osiągnięcia poczucia  szczęścia. Pamiętaj jednak aby cieszyć się i być szczęśliwym na każdym etapie w swoim życiu, pomimo problemów i trudności, które napotkasz na swojej drodze.

Może swoją zmianę zacznij od obejrzenia filmu, który po prostu uwielbiam, a którego oglądałam już dziesiątki razy, bo jest niezwykle optymistyczny i naładowany pozytywną energią, która zawsze udziela mi się po obejrzeniu tego filmu :) Mowa o filmie ‘Jestem na tak” . Polecam!

Możesz go obejrzeć tutaj

Polecam też przesłuchać ten utwór. Mi zawsze dodaje pozytywnej energii i skrzydeł :)
https://www.youtube.com/watch?v=KDPW_g2AhAU


Jeśli uznasz, że ten artykuł jest wartościowy dla Ciebie, polub go lub udostępnij znajomym. Pozwól, aby ktoś inny też skorzystał z tej wiedzy. Dzięki! :)


10 motywujących zdań, które pomogą ci przeżyć zły dzień!

Często ogarnia nas chandra, popadamy w depresję, zapędzamy się sami we własnych myślach i ciężko nam czasem poradzić sobie z daną sytuacją, lub nawet nie dajemy sobie rady sami ze sobą. A to pogoda nie taka, a to szef zły, a to dziecko czy mąż nas zdenerwował, itd. Zawsze znajdą się jakieś przesłanki do tego by nie mieć dobrego humoru i pozytywnego nastawienia. Niby mamy wiosnę za oknem, a jednak zauważam, że wielu znajomych z mojego otoczenia ma nierzadko 'syndrom złego nastawienia'. Narzekają bez umiaru i sami nie wiedzą czego chcą od życia (  o tym jak przestać narzekać i o tym czym dla nas jest tak naprawdę szczęście TUTAJ >> ).

Jeśli dosięgła cię lekka depresja, lub po prostu nic ci się nie chce i nie widzisz w niczym sensu, może te pozytywne aforyzmy pomogą ci poprawić twój humor. Ja je często powtarzam w głowie, abym w tym  zabieganym życiu pamiętała o tym co jest najważniejsze i po co tak naprawdę żyję na tym świecie.












ZOBACZ TEŻ MOJE KULINARNE WYCZYNY NA INSTAGRAMIE :). Obsługiwane przez usługę Blogger.